Halina mi kwitnie

Halina mi kwitnie
Nie, nie - żadne menopauzy czy inne takie. Po prostu muchołówka mi kwitnie, a konkretniej to jeszcze nie kwitnie tylko szykuje się do kwitnienia. Tak czy siak, mam się czym eksytować, bo takie rzeczy to tylko raz w roku i to na dodatek zimą  :-)
Można powiedzieć, że moja muchołówka w tym roku szykuje się do kwitnienia ze sporym rozmachem. O ile zeszłej zimy, zafundowała sobie tylko jeden "kwiatek", o tyle w tym roku pojawiły się już dwie łodygi. Na większej łodydze już od kilku dni widać ładne pąki, ale Halina jakoś jeszcze nie decyduje się na ich "odpalenie".
Zalążek kwiatka :-)
Co ciekawe, nie tylko moja "duża" muchołówka wypuściła kwiatowe łodygi. W tym roku pierwszy raz kwitnie też maleństwo rosnące tuż obok niej. W pierwszej chwili nawet pomyślałem, że to seniorka wypuszcza trzeci kwiat gdzieś bokiem :-)
No, wszystko fajnie, ale kwitnienie w pewien sposób obciąża taką roślinę. Musi ona wygospodarować na taki kwiatek nieco swoich zasobów, a za wiele ich nie ma - wszak to roślina rosnąca na ubogiej glebie, więc z konieczności zielenina nauczyła się samodzielnie "nawozić" łapiąc owady.
Z poprzedniej zimy pamiętam, że w czasie kwitnienia muchołówka chyba ogłosiła zawieszenie broni z owadami, bo większość pułapek się... wyłączyło. W sumie cwane - zabijanie i zjadanie owadów w sytuacji, gdy trzeba dorobić się nasion to prosta droga do zagłady gatunku :-) Skoro więc moje mięsożerne kwiatuszki zabierają się do kwitnienia, a w naszym klimacie zimą nie mają nic do żarcia, postanowiłem coś im podrzucić "na wzmocnienie".
Halina! Śniadanie!
Tak, zimą da się zdobyć owady. Wystarczy udać się do najbliższego sklepu dla moczykijów i za jedyne 2zł otrzymamy pojemniczek tłuściutkich, wijących się niemiłosiernie i śmierdzących amoniakiem białych robaczków.
Zgadza się, to co widać na zdjęciu powyżej to nie są owocowe tik-taki :-) W terminologii wędkarskiej nazywa się to casterami, a mówiąc jaśniej są to poczwarki. Poczwarki naszej poczciwej muchy plujki, czyli "wysezonowana" i zdecydowanie mniej ruchliwa forma białych robaczków :-) Oczywiście nie są to wszystkie robaki - resztę zapasu trzymam w lodówce. Nie, rodzina nie ma nic przeciwko, bo jako wędkarz (na chwilę obecną w stanie spoczynku) przyzwyczaiłem ją do takich ekscesów i obecność w lodówce pojemnika białych kurdupli tańczących pogo obok twarogu nikogo nie dziwi. Zresztą świąteczne pierogi i karp są już zjedzone, więc co innego teraz trzymać w lodówce? Zwłok nie mam, więc zostają robaki ;-)
Smacznego :-)
Przy okazji należy wspomnieć, iż w tej samej doniczce dochowałem się aż trzech paproci. Nie wiem jak tam trafiły - po prostu wzięły się i wyrosły. Jednej nielegalnej squaterki już się wcześniej brutalnie pozbyłem, ale resztę chyba gdzieś przesadzę w nagrodę za wytrwałość. Zresztą sołtys kiedyś mówił, że ponoć paproć też kwitnie raz w roku - będę miał własny, prywatny PGR osobliwości :-)

Halina w całej okazałości :-)
Będzie kwiatków od groma
...a dookoła mech i paprocie.
Swoją drogą paprotki też mają się nieźle.
Kwiatek
Kwiatek nieco bliżej :-)
Komentarze
Podpis: Notecja
25-01-2016
Z tego co wiem, to jak się przegłodzi rośliny owadożerne, to robią się ładniejsze - tzn są gatunki które się wybarwiają na czerwono.
Wiesz, u tej muchołówki to nie do końca tak wygląda. Żeby pułapki wybarwiały się u niej na czerwono, potrzebuje bardzo dużo słońca - testowane choćby zeszłego lata :-) Natomiast jeśli jest obżarta, to wytwarza mniejsze pułapki, albo wypuszcza tylko zwykłe liście. Tak więc przegłodzenie powoduje tylko, że ma większy "apetyt" i większe paszcze :-)
Podpis:
E-mail:
Strona WWW (bez http://):
Komentarz:
Pola z gwiazdką muszą być wypełnione. Email nie jest publikowany.