Tymczasem pod lasem
Prawie okiełznałem łazienkę.
Dosłownie 72 godziny przed świętami wielkanocnymi.
Ufff...
Przybytek higieny okazał się prawdziwym polem minowym, bo żadna naprawiana rzecz nie poddawała się bez stawiania czynnego oporu. Każda, absolutnie każda. Nawet durna, podwieszana suszarka sufitowa, która kupowana była na wzór starej, okazała się posiadaczką otworów montażowych w zupełnie innych miejscach niż poprzedniczka. Ale zamontowałem. Na siłę, mało elegancko, ale zamontowałem.
Niestety, na koniec pokonały mnie drzwi, które chciałem wymienić. Przycięcie dolnej części, której nieco się obawiałem, to był praktycznie pryszcz. Nowiutkie, eleganckie skrzydło nie pasowało bo się okazało, że stara, stalowa, PRLowska framuga ma "ekscentryczne wymiary poprzeczne". Niby standardowe 70 cm, ale im niżej tym stawała się "szczuplejsza" :D Odległość górnej belki od górnego zawiasu też okazała się "innowacyjna" o jakieś 5 mm :D No ale przecież drzwi od góry nie przytnę, bo usunę element nachodzący na framugę. Trzeba heblować wpust. No to dziabałem i strugałem drzwi jak mogłem, aż w końcu pasowały, ale siłą rzeczy w wielu miejscach zdarłem z nich farbę (czy raczej okleinę) więc na urodzie straciły baaardzo dużo. Niestety, po finalnym, uroczystym zamknięciu, z nowiutkich, ale skatowanych już drzwi równie uroczyście odpadł górny zawias. Mnie natomiast opadli witki.
Zawias sobie wisi, świeżo odmalowana framuga tu i ówdzie poobdzierana już z farby, drzwi poharatane - zrezygnowany pociąłem je pilarką i wywaliłem na śmieci. Framugi kuć nie będę.
Na miejsce wróciły stare drzwi i się głupio śmieją.
Po świętach biorę się za kuchnię :-)
W kuchni jednak do tematu drzwi nawet nie podchodzę.
Nauczony przykrym doświadczeniem z łazienki, przeprowadziłem bardzo wnikliwe dochodzenie, no i oczywiście trafiłem na kolejne kwiatki. Okazało się, że oprócz krzywizn wszelakich jakimi oczywiście dysponuje kuchenna framuga, zawiasy na framudze i drzwiach od kuchni dodatkowo różnią się... rozstawem o 2 cm. Po prostu górny i dolny zawias są od siebie dalej o 2 cm niż w drzwiach używanych w cywilizowanym świecie.
Kaplica.
O czym donosi zmaltretowany
brat Krzysztof
Dosłownie 72 godziny przed świętami wielkanocnymi.
Ufff...
Przybytek higieny okazał się prawdziwym polem minowym, bo żadna naprawiana rzecz nie poddawała się bez stawiania czynnego oporu. Każda, absolutnie każda. Nawet durna, podwieszana suszarka sufitowa, która kupowana była na wzór starej, okazała się posiadaczką otworów montażowych w zupełnie innych miejscach niż poprzedniczka. Ale zamontowałem. Na siłę, mało elegancko, ale zamontowałem.
Niestety, na koniec pokonały mnie drzwi, które chciałem wymienić. Przycięcie dolnej części, której nieco się obawiałem, to był praktycznie pryszcz. Nowiutkie, eleganckie skrzydło nie pasowało bo się okazało, że stara, stalowa, PRLowska framuga ma "ekscentryczne wymiary poprzeczne". Niby standardowe 70 cm, ale im niżej tym stawała się "szczuplejsza" :D Odległość górnej belki od górnego zawiasu też okazała się "innowacyjna" o jakieś 5 mm :D No ale przecież drzwi od góry nie przytnę, bo usunę element nachodzący na framugę. Trzeba heblować wpust. No to dziabałem i strugałem drzwi jak mogłem, aż w końcu pasowały, ale siłą rzeczy w wielu miejscach zdarłem z nich farbę (czy raczej okleinę) więc na urodzie straciły baaardzo dużo. Niestety, po finalnym, uroczystym zamknięciu, z nowiutkich, ale skatowanych już drzwi równie uroczyście odpadł górny zawias. Mnie natomiast opadli witki.
Zawias sobie wisi, świeżo odmalowana framuga tu i ówdzie poobdzierana już z farby, drzwi poharatane - zrezygnowany pociąłem je pilarką i wywaliłem na śmieci. Framugi kuć nie będę.
Na miejsce wróciły stare drzwi i się głupio śmieją.
Po świętach biorę się za kuchnię :-)
W kuchni jednak do tematu drzwi nawet nie podchodzę.
Nauczony przykrym doświadczeniem z łazienki, przeprowadziłem bardzo wnikliwe dochodzenie, no i oczywiście trafiłem na kolejne kwiatki. Okazało się, że oprócz krzywizn wszelakich jakimi oczywiście dysponuje kuchenna framuga, zawiasy na framudze i drzwiach od kuchni dodatkowo różnią się... rozstawem o 2 cm. Po prostu górny i dolny zawias są od siebie dalej o 2 cm niż w drzwiach używanych w cywilizowanym świecie.
Kaplica.
O czym donosi zmaltretowany
brat Krzysztof
Komentarze
Brak komentarzy...