Upiekło się
Dorwałem bolenia.
Nie, niestety nie złowiłem, ale to z tej prostej przyczyny, że w mojej okolicy żadna Odra czy inna, nawet średnia rzeka nie przepływa. Nad Bałtyk mam wprawdzie około 70 km, ale do morskich, boleniowych miejscówek jest zdecydowanie dalej.
Gdzie więc owego bolenia dorwałem? Na rynku, wprost z samochodu :-)
Ryb ów był oferowan w niezwykle atrakcyjnej cenie, a na dodatek pozbawiony był części zbędnych martwej rybie. Zostało mi wprawdzie skrobanie, ale to problemem nie jest, bo łuskę można zdjąć ręcznie bez używania jakichkolwiek narzędzi i przyozdabiania ścian, szafek i swego przyodziewku pryskającą, rybią biżuterią.
Niektórzy mawiają, że boleń jest mało zjadliwy, choć ja osobiście uważam że to raczej kwestia jego przygotowania. Ne ciąłem więc tradycyjnie ryby na kawałki i nie smażyłem, ale postanowiłem ją upiec: żadnego stania nad patelnią, mniej smrodu, mniej tłuszczu i mniej mycia garów. Pacjenta oskrobałem, wyszorowałem w środku, lekko ponacinałem boki w okolicy grzbietu i nieco posoliłem. 10 minut później przygotowałem marynatę z odrobiny czerwonej papryki, pieprzu, soli, czosnku granulowanego i odrobiny roztopionego masła, a następnie wysmarowałem tym dokładnie rybę. W tym stanie ponownie pozostawiłem ją na chwilę. Następnie przygotowałem z musztardy, żółtka i łyżeczki bułki tartej coś w rodzaju panierki, którą też wysmarowałem rybę.
Na folii aluminiowej ułożyłem płasko kilka plasterków cebuli, a w odstępy między nimi położyłem kilka wiórków masła. Na to połozyłem rybę, do której wnętrza trafiły dwa plastry pomarańczy, dwa plastry cytryny i gałązka koperku. Na rybie też ułożyłem pomarańcze wraz z cytryną i odrobiną masła, zawinąłem folię i wrzuciłem całość do solarium ustawionego na 180-200 stopni. Dokładnego czasu, ile to się powinno piec nie podam, bo zależy to zdecydowanie od wielkości, a raczej grubości ryby - mój egzemplarz piekł się około 30-35 minut.
Gdy uznałem że ryba jest już upieczona, rozwinąłem folię i pozostawiłem rybę w piekarniku jeszcze przez chwilę, aby się nieco bardziej przyrumieniła.
Gotowe!
Zjadłem, żyję, polecam :-)
Nie, niestety nie złowiłem, ale to z tej prostej przyczyny, że w mojej okolicy żadna Odra czy inna, nawet średnia rzeka nie przepływa. Nad Bałtyk mam wprawdzie około 70 km, ale do morskich, boleniowych miejscówek jest zdecydowanie dalej.
Gdzie więc owego bolenia dorwałem? Na rynku, wprost z samochodu :-)
Ryb ów był oferowan w niezwykle atrakcyjnej cenie, a na dodatek pozbawiony był części zbędnych martwej rybie. Zostało mi wprawdzie skrobanie, ale to problemem nie jest, bo łuskę można zdjąć ręcznie bez używania jakichkolwiek narzędzi i przyozdabiania ścian, szafek i swego przyodziewku pryskającą, rybią biżuterią.
Niektórzy mawiają, że boleń jest mało zjadliwy, choć ja osobiście uważam że to raczej kwestia jego przygotowania. Ne ciąłem więc tradycyjnie ryby na kawałki i nie smażyłem, ale postanowiłem ją upiec: żadnego stania nad patelnią, mniej smrodu, mniej tłuszczu i mniej mycia garów. Pacjenta oskrobałem, wyszorowałem w środku, lekko ponacinałem boki w okolicy grzbietu i nieco posoliłem. 10 minut później przygotowałem marynatę z odrobiny czerwonej papryki, pieprzu, soli, czosnku granulowanego i odrobiny roztopionego masła, a następnie wysmarowałem tym dokładnie rybę. W tym stanie ponownie pozostawiłem ją na chwilę. Następnie przygotowałem z musztardy, żółtka i łyżeczki bułki tartej coś w rodzaju panierki, którą też wysmarowałem rybę.
Na folii aluminiowej ułożyłem płasko kilka plasterków cebuli, a w odstępy między nimi położyłem kilka wiórków masła. Na to połozyłem rybę, do której wnętrza trafiły dwa plastry pomarańczy, dwa plastry cytryny i gałązka koperku. Na rybie też ułożyłem pomarańcze wraz z cytryną i odrobiną masła, zawinąłem folię i wrzuciłem całość do solarium ustawionego na 180-200 stopni. Dokładnego czasu, ile to się powinno piec nie podam, bo zależy to zdecydowanie od wielkości, a raczej grubości ryby - mój egzemplarz piekł się około 30-35 minut.
Gdy uznałem że ryba jest już upieczona, rozwinąłem folię i pozostawiłem rybę w piekarniku jeszcze przez chwilę, aby się nieco bardziej przyrumieniła.
Gotowe!
Zjadłem, żyję, polecam :-)
Komentarze
Brak komentarzy...