Żegnaj CorelDraw
Z pakietu CorelDraw korzystałem chyba od połowy lat 90-tych.
Tak się wtedy składało, że CorelDraw wpółpracował dosyć sprawnie z takimi urządzeniami jak plotery tnące. W ówczesnej branży reklamowej oprogramowanie to miało zatem spore wzięcie - wszak szyldy masowo powstających wtedy firm, robiło się najczęściej z wykorzystaniem ciętych, przylepnych folii. Niektórzy moi późniejsi klienci również korzystali z różnego rodzaju maszyn (np. z urządzeń do cięcia laserem), również współpracujących z CorelDraw więc i ja, siłą rzeczy, przez lata korzystałem z tego oprogramowania.
Aż do teraz.
Moje rozstanie z CorelDraw to wypadkowa zmęczenia, zniechęcenia i kwestii finansowych.
Podstawowy problem to rozwój tego oprogramowania, a raczej jego brak.
Od pewnego momentu miałem wrażenie, że kolejne wersje CorelDraw różnią się między sobą tylko numerami. No, może przesadzam. W wersji bodaj 2018, pojawiło się w CorelDraw coś takiego jak szybkie kadrowanie - funkcja, którą Adobe Illustrator dysponował już od dawna. Do tego czasu, użytkownicy byli obdarowywani tak "grubymi tematami" jak np. dodawanie ramek do obiektów. Serio.
Drugi problem to błędy.
CorelDraw miewa między innymi problemy z konwersją zdjęć do trybu barwnego CMYK - po prostu potrafi je "przepalić". Niejednokrotnie mordowałem się, konwertując wybrane bitmapy na CMYK w jakimś zewnętrznym programie, aby potem przenieść je do Corela i uniknąc katastrofy w drukarni. Inny typ niespodzianek, to np. losowe zawieszenie lub wyłączenie programu podczas zwykłego eksportu pliku i wcale nie dotyczy to mocno zaawansowanych projektów.
Trzeci problem to cena.
Dotąd korzystałem z pakietu CorelDraw w wersji Special Edition, czyli wersji okrojonej z niektórych funkcji czy dodatków, takich jak np. fonty. Może mniej tu "ficzerów", ale wersja ta była przystępniejsza cenowo. Niestety w pewnym momencie nawet i tu zaczął się sukcesywny i wyraźny ruch w górę. Oto jak kształtowały się ceny (spisane z faktur, które jeszcze gdzieś znalazłem w szpargałach):
- CorelGraphics Suite X4 Special Edition - 444 zł
- CorelDraw 2019 Graphics Suite Special Edition - 953 zł
- CorelDraw 2023 Graphics Suite Special Edition - 1200 zł
Akurat jeśli chodzi o wersję SE 20023, to doczekała się ona w 2024 roku obniżek, więc cena bywa teraz zbliżona do wspomnianej nieco wyżej wersji SE 2019. Jednak co ciekawe, wersji CorelDraw SE 2024 jak dotąd nigdzie nie znalazłem. Czyżby Corel zrezygnował z wypuszczania pakietu w tej wersji? Nie wiem. No ale skoro tak, to chcąc korzystać z aktualnej wersji oprogramowania, trzeba się przesiąść na pakiet CorelDRAW Graphics Suite 2024, czyli "pełną" wersję bez okrojonych funkcji i dodatków. W takiej sytuacji do wyboru mamy:
- Model subskrypcyjny w cenie 145 zł na miesiąc;
- Jednorazowy zakup w cenie 3 499 zł.
Tak, Corel podobnie jak Adobe, ciśnie mocno w stronę modelu subskrypcyjnego, który mówiąc szczerze niezbyt mi się podoba i z tego co czytam, nie jestem w tym odosobniony. Niestety zapowiada się na to, że ceny "tradycyjnych" licencji nadal będą mocno wzrastać, aby ostatecznie się ich pozbyć, zapędzając wszystkich użytkowników do zagrody "Subskrypcja". Co wówczas zrobisz szaraczku? Uciekniesz? Sięgniesz po inne oprogramowanie? W tej chwili jest to jeszcze możliwe, ale z tego co widzę "okienko" robi się coraz mniejsze. Mówiąc wprost: firmy dostrzegły już jak interesującym źródłem dochodu jest system subskrypcyjny, więc wkrótce wszyscy liczący się gracze będą oferować oprogramowanie wyłącznie jako usługę.
Ktoś mógłby zapytać:
- To po co kupować nowe wersje? Skoro są tak podobne do siebie, to zostań przy jakiejś starej wersji.
Moja odpowieć brzmi: - Nie zawsze się da.
Przede wszystkim co zrobisz, gdy firma wyłączy serwery licencji? Nie zainstalujesz już wtedy starszej, kupionej wcześniej, pudełkowej wersji programu. Z tego typu problemami, mierzą się już niektórzy użytkownicy produktów firmy Adobe - z informacji, na które mozna natrafić w sieci wynika, że niektórzy z nich miewają problemy z aktywacją starszych wersji programów.
Inna sprawa to zmieniające się środowisko pracy programów, czyli system operacyjny i jego coraz nowsze wersje. Ba! Problemem bywają nawet aktualizacje jednej wersji systemu, ponieważ nie ma pewności czy po którejś z nich, nasze dotychczasowe narzędzia pracy będą nadal działały.
Mógłbym nadal korzystać np. z CorelDraw X4 SE, ale nie da się go zainstalować w systemie Windows 10. Co ciekawe kiedyś, w ramach eksperymentu, zainstalowałem Windows 7, zainstalowałem CorelDRAW X4 SE, a następnie zaktualizowałem system do Windows 10. I co się okazało? Program działał bez żadnych przeszkód. Po prostu w systemie Windows 10 instalator nie jest w stanie zrobić tego co do niego należy, więc drogi kliencie musisz kupić kolejną wersję Corela. Moim zdaniem, to również w pewnym stopniu świadczy o srogim olewatorstwie, skoro producent nie zadał sobie trudu, aby tak trywialną rzecz jak instalator aplikacji skontrolować pod kątem pracy pod nowszymi systemami i usunąć żródła potencjalnych problemów. No bo po co? Co ciekawe, nie stanowiło to żadnego kłopotu dla innych developerów - np. Adobe. Ich równoległe czasowo produkty (a nawet aplikacje starsze od CDR X4 SE) takich problemów, o dziwo, nie mają.
Można? Można. Tylko po co, skoro się nie chce?
Oczywiście powyższe kwestie to tylko pewien wycinek większej palety problemów, z którymi dane mi było się zmagać i przytaczam je tutaj wyłącznie jako wybrane przykłady.
Przygnieciony całym tym dobrostanem, a nawet rzekłbym obfitością, zacząłem szukać alternatywy.
Oczywiście w pierwszym rzędzie zainteresowałem się programem Inkscape - ostatnio sporo się w nim zmieniło i stał się świetnym programem, ze sporą liczbą fajnych narzędzi.
Inną alternatywą, na którą wpadłem przypadkowo i która wzbudziła moje zainteresowanie, był Affinity Designer firmy Serif - aplikacja jak najbardziej płatna, ale w cenie będącej zaledwie 1/10 ceny CorelDraw. Przyznaję, długo "kręciłem się" dookoła tego programu.
Ma on nieco inną filozofię pracy niż CorelDraw, ale to nie znaczy że gorszą. Umożliwia on na przykład bardzo fajne łączenie ze sobą grafiki wektorowej z grafiką rastrową, co daje dosyć ciekawe efekty. No i żadnej płatnej subskrypcji! Koniec końców, gdy pojawił się Affinity Designer w wersji 2.4.1 zdecydowałem się na zakup.
Oprócz programu Affinity Designer, kupiłem też przy okazji program Affinity Publisher - program pozwalający na skład publikacji. Łącznie, cała impreza kosztowała mnie 498 zł, gdyż programy udało mi się kupić w promocji, za zaledwie 249 zł od sztuki (wówczas, standardowa cena wynosiła około 359 zł).
Czy jestem zadowolony z zakupu?
Póki co, bardzo.
Niestety jak to często u mnie bywa, zawsze przypałęta się jakieś nieszczęście.
W momencie gdy kupowałem oprogramowanie trafiłem na informację, że firma Serif, producent Affinity Designera, została wchłonięta przez firmę Canva. No i teraz rodzi się pytanie:
- Co będzie dalej z tym oprogramowaniem?
Nie wiadomo. Póki co nowi właściciele zarzekają się, że cena oprogramowania będzie nadal przystępna, że nadal będzie trwał rozwój Affinity Designera i pozostałych programów rodziny Affinity, że z ekipy programistów pracujących nad Affinity nikt nie został zwolniony itd. itp.. Obawiam się jednak, że niczego dobrego nie można się po tym spodziewać. Podejrzewam, że prędzej czy później oprogramowanie to trafi do modelu subskrypcyjnego, albo zostanie całkowicie zlikwidowane, a jego wybrane funkcjonalności trafią do Canvy i na tym skończy się historia pakietu Affinity oraz firmy Serif.
Czarnowidztwo? Nie, raczej dobra pamięć.
Z automatu przypominają mi się analogiczne sytuacje z "corelowego" podwórka. Pierwsze zdarzenie, to wchłonięcie przez Corela firmy Jasc Software, producenta programu graficznego Paint Shop Pro. Ostatecznie, PSP skończył jako kolejny program do retuszu fotografii. Kolejną aplikacją jaką praktycznie "ubiła" firma Corel, był Gravit Designer będący darmowym, wieloplatformowym edytorem grafiki wektorowej (na YouTube znajdziecie jeszcze samouczki do tej aplikacji). Po przejęciu przez korporację, Gravit Designer skończył jako... płatna - oczywiście w modelu subskrypcyjnym, a jakże - webowa aplikacja o nazwie Corel Vector.
I co?
Wygląda znajomo?
Tak czy siak, będę używał Affinity Designera dopóki będą działały serwery licencji.
A jeśli złe scenariusze się nie spełnią i pojawią się kolejne wersje tego programu z tzw. wieczystą licencją, z pewnością je kupię. O ile oczywiście nie będę musiał sprzedać swoich nerek.
A CorelDraw?
No cóż, posiadanych kopii raczej nie wyrzucę przez okno. Zostało dużo starych projektów, do których się czasem wraca, a natywne pliki CorelDraw odczytywane są bez błędów przez niewiele programów.
Tak się wtedy składało, że CorelDraw wpółpracował dosyć sprawnie z takimi urządzeniami jak plotery tnące. W ówczesnej branży reklamowej oprogramowanie to miało zatem spore wzięcie - wszak szyldy masowo powstających wtedy firm, robiło się najczęściej z wykorzystaniem ciętych, przylepnych folii. Niektórzy moi późniejsi klienci również korzystali z różnego rodzaju maszyn (np. z urządzeń do cięcia laserem), również współpracujących z CorelDraw więc i ja, siłą rzeczy, przez lata korzystałem z tego oprogramowania.
Aż do teraz.
Moje rozstanie z CorelDraw to wypadkowa zmęczenia, zniechęcenia i kwestii finansowych.
Podstawowy problem to rozwój tego oprogramowania, a raczej jego brak.
Od pewnego momentu miałem wrażenie, że kolejne wersje CorelDraw różnią się między sobą tylko numerami. No, może przesadzam. W wersji bodaj 2018, pojawiło się w CorelDraw coś takiego jak szybkie kadrowanie - funkcja, którą Adobe Illustrator dysponował już od dawna. Do tego czasu, użytkownicy byli obdarowywani tak "grubymi tematami" jak np. dodawanie ramek do obiektów. Serio.
Drugi problem to błędy.
CorelDraw miewa między innymi problemy z konwersją zdjęć do trybu barwnego CMYK - po prostu potrafi je "przepalić". Niejednokrotnie mordowałem się, konwertując wybrane bitmapy na CMYK w jakimś zewnętrznym programie, aby potem przenieść je do Corela i uniknąc katastrofy w drukarni. Inny typ niespodzianek, to np. losowe zawieszenie lub wyłączenie programu podczas zwykłego eksportu pliku i wcale nie dotyczy to mocno zaawansowanych projektów.
Trzeci problem to cena.
Dotąd korzystałem z pakietu CorelDraw w wersji Special Edition, czyli wersji okrojonej z niektórych funkcji czy dodatków, takich jak np. fonty. Może mniej tu "ficzerów", ale wersja ta była przystępniejsza cenowo. Niestety w pewnym momencie nawet i tu zaczął się sukcesywny i wyraźny ruch w górę. Oto jak kształtowały się ceny (spisane z faktur, które jeszcze gdzieś znalazłem w szpargałach):
- CorelGraphics Suite X4 Special Edition - 444 zł
- CorelDraw 2019 Graphics Suite Special Edition - 953 zł
- CorelDraw 2023 Graphics Suite Special Edition - 1200 zł
Akurat jeśli chodzi o wersję SE 20023, to doczekała się ona w 2024 roku obniżek, więc cena bywa teraz zbliżona do wspomnianej nieco wyżej wersji SE 2019. Jednak co ciekawe, wersji CorelDraw SE 2024 jak dotąd nigdzie nie znalazłem. Czyżby Corel zrezygnował z wypuszczania pakietu w tej wersji? Nie wiem. No ale skoro tak, to chcąc korzystać z aktualnej wersji oprogramowania, trzeba się przesiąść na pakiet CorelDRAW Graphics Suite 2024, czyli "pełną" wersję bez okrojonych funkcji i dodatków. W takiej sytuacji do wyboru mamy:
- Model subskrypcyjny w cenie 145 zł na miesiąc;
- Jednorazowy zakup w cenie 3 499 zł.
Tak, Corel podobnie jak Adobe, ciśnie mocno w stronę modelu subskrypcyjnego, który mówiąc szczerze niezbyt mi się podoba i z tego co czytam, nie jestem w tym odosobniony. Niestety zapowiada się na to, że ceny "tradycyjnych" licencji nadal będą mocno wzrastać, aby ostatecznie się ich pozbyć, zapędzając wszystkich użytkowników do zagrody "Subskrypcja". Co wówczas zrobisz szaraczku? Uciekniesz? Sięgniesz po inne oprogramowanie? W tej chwili jest to jeszcze możliwe, ale z tego co widzę "okienko" robi się coraz mniejsze. Mówiąc wprost: firmy dostrzegły już jak interesującym źródłem dochodu jest system subskrypcyjny, więc wkrótce wszyscy liczący się gracze będą oferować oprogramowanie wyłącznie jako usługę.
Ktoś mógłby zapytać:
- To po co kupować nowe wersje? Skoro są tak podobne do siebie, to zostań przy jakiejś starej wersji.
Moja odpowieć brzmi: - Nie zawsze się da.
Przede wszystkim co zrobisz, gdy firma wyłączy serwery licencji? Nie zainstalujesz już wtedy starszej, kupionej wcześniej, pudełkowej wersji programu. Z tego typu problemami, mierzą się już niektórzy użytkownicy produktów firmy Adobe - z informacji, na które mozna natrafić w sieci wynika, że niektórzy z nich miewają problemy z aktywacją starszych wersji programów.
Inna sprawa to zmieniające się środowisko pracy programów, czyli system operacyjny i jego coraz nowsze wersje. Ba! Problemem bywają nawet aktualizacje jednej wersji systemu, ponieważ nie ma pewności czy po którejś z nich, nasze dotychczasowe narzędzia pracy będą nadal działały.
Mógłbym nadal korzystać np. z CorelDraw X4 SE, ale nie da się go zainstalować w systemie Windows 10. Co ciekawe kiedyś, w ramach eksperymentu, zainstalowałem Windows 7, zainstalowałem CorelDRAW X4 SE, a następnie zaktualizowałem system do Windows 10. I co się okazało? Program działał bez żadnych przeszkód. Po prostu w systemie Windows 10 instalator nie jest w stanie zrobić tego co do niego należy, więc drogi kliencie musisz kupić kolejną wersję Corela. Moim zdaniem, to również w pewnym stopniu świadczy o srogim olewatorstwie, skoro producent nie zadał sobie trudu, aby tak trywialną rzecz jak instalator aplikacji skontrolować pod kątem pracy pod nowszymi systemami i usunąć żródła potencjalnych problemów. No bo po co? Co ciekawe, nie stanowiło to żadnego kłopotu dla innych developerów - np. Adobe. Ich równoległe czasowo produkty (a nawet aplikacje starsze od CDR X4 SE) takich problemów, o dziwo, nie mają.
Można? Można. Tylko po co, skoro się nie chce?
Oczywiście powyższe kwestie to tylko pewien wycinek większej palety problemów, z którymi dane mi było się zmagać i przytaczam je tutaj wyłącznie jako wybrane przykłady.
Przygnieciony całym tym dobrostanem, a nawet rzekłbym obfitością, zacząłem szukać alternatywy.
Oczywiście w pierwszym rzędzie zainteresowałem się programem Inkscape - ostatnio sporo się w nim zmieniło i stał się świetnym programem, ze sporą liczbą fajnych narzędzi.
Inną alternatywą, na którą wpadłem przypadkowo i która wzbudziła moje zainteresowanie, był Affinity Designer firmy Serif - aplikacja jak najbardziej płatna, ale w cenie będącej zaledwie 1/10 ceny CorelDraw. Przyznaję, długo "kręciłem się" dookoła tego programu.
Ma on nieco inną filozofię pracy niż CorelDraw, ale to nie znaczy że gorszą. Umożliwia on na przykład bardzo fajne łączenie ze sobą grafiki wektorowej z grafiką rastrową, co daje dosyć ciekawe efekty. No i żadnej płatnej subskrypcji! Koniec końców, gdy pojawił się Affinity Designer w wersji 2.4.1 zdecydowałem się na zakup.
Oprócz programu Affinity Designer, kupiłem też przy okazji program Affinity Publisher - program pozwalający na skład publikacji. Łącznie, cała impreza kosztowała mnie 498 zł, gdyż programy udało mi się kupić w promocji, za zaledwie 249 zł od sztuki (wówczas, standardowa cena wynosiła około 359 zł).
Czy jestem zadowolony z zakupu?
Póki co, bardzo.
Niestety jak to często u mnie bywa, zawsze przypałęta się jakieś nieszczęście.
W momencie gdy kupowałem oprogramowanie trafiłem na informację, że firma Serif, producent Affinity Designera, została wchłonięta przez firmę Canva. No i teraz rodzi się pytanie:
- Co będzie dalej z tym oprogramowaniem?
Nie wiadomo. Póki co nowi właściciele zarzekają się, że cena oprogramowania będzie nadal przystępna, że nadal będzie trwał rozwój Affinity Designera i pozostałych programów rodziny Affinity, że z ekipy programistów pracujących nad Affinity nikt nie został zwolniony itd. itp.. Obawiam się jednak, że niczego dobrego nie można się po tym spodziewać. Podejrzewam, że prędzej czy później oprogramowanie to trafi do modelu subskrypcyjnego, albo zostanie całkowicie zlikwidowane, a jego wybrane funkcjonalności trafią do Canvy i na tym skończy się historia pakietu Affinity oraz firmy Serif.
Czarnowidztwo? Nie, raczej dobra pamięć.
Z automatu przypominają mi się analogiczne sytuacje z "corelowego" podwórka. Pierwsze zdarzenie, to wchłonięcie przez Corela firmy Jasc Software, producenta programu graficznego Paint Shop Pro. Ostatecznie, PSP skończył jako kolejny program do retuszu fotografii. Kolejną aplikacją jaką praktycznie "ubiła" firma Corel, był Gravit Designer będący darmowym, wieloplatformowym edytorem grafiki wektorowej (na YouTube znajdziecie jeszcze samouczki do tej aplikacji). Po przejęciu przez korporację, Gravit Designer skończył jako... płatna - oczywiście w modelu subskrypcyjnym, a jakże - webowa aplikacja o nazwie Corel Vector.
I co?
Wygląda znajomo?
Tak czy siak, będę używał Affinity Designera dopóki będą działały serwery licencji.
A jeśli złe scenariusze się nie spełnią i pojawią się kolejne wersje tego programu z tzw. wieczystą licencją, z pewnością je kupię. O ile oczywiście nie będę musiał sprzedać swoich nerek.
A CorelDraw?
No cóż, posiadanych kopii raczej nie wyrzucę przez okno. Zostało dużo starych projektów, do których się czasem wraca, a natywne pliki CorelDraw odczytywane są bez błędów przez niewiele programów.
Komentarze
Podpis: Sławek
25-04-2024
Używam Corela (ale PaintShop Pro) do obróbki fotografii pod kątem wystaw artystycznych. Nie zauważyłem by konwersja do CMYK dla ploterów czyniła coś nie tak. To tylko kwestia kalibracji monitora i sprzętu by profile się zgadzały i druk był poprawny. Nadal używam do tego Windows 7, 10tka mi nie pasuje, a na 11 dobry sprzęt musiałbym wymienić. Bez sensu.
Piszę tu o CorelDraw, a nie o Paint Shop Pro - używam tego ostatniego i do niego nie mam zastrzeżeń (to on mnie ratował). Jednak CorelDraw w wersji 2019 SE robił mi cuda z CMYK w sposób... losowy. Żadne kalibracje, profile itp. nie miały tu znaczenia. Czy to przypadłość wersji SE? Nie wiem, ale już się tym nie martwię.