Kulinarna zasadzka
Kurcze blade! Człowiek TV za wiele nie ogląda to i żyje w nieświadomości. Znowu jest afera, bo znowu różnych człowieków ponagrywali i to na dodatek nagrywali sobie w jakowejś ekskluzywnej jadłodajni, przy jakichś ośmiorniczkach, bażantach, albo innej kaszance. Ajajjj! No to się dopiero narobiło.
Tak to niestety jest, jak towarzystwo z kręgów "Ą-Ę", zamiast pójść po kebaba na wynos - jak każdy normalny Polak - to łazi po różnych modnych, kulinarnych przybytkach i rzuca hajsem z zasiłku na lewo i prawo. Co? Sos czosnkowy w papę kłuje?
Ostatecznie, jeśli chce się zjeść pod dachem, można udać się do baru mlecznego.
Tanio, smacznie, ekskluzywnie. Jeśli nawet ktoś nas tam będzie podsłuchiwał, to jedynie tajna agentura wynajęta przez opiekę społeczną. Nimi jednak nie ma co się przejmować - to zazwyczaj emeryci, więc za dobrze nie słyszą.
A tak swoją drogą, to ciekawe co pocznie teraz właściciel restauracji.
Po takiej masowej "sesji nagraniowej", ekskluzywną klientelę - adwokatów, biznesmenów, celebrytki, celebrytów - chyba pożegna, bo niby restauracja miała zapewniać spokój i dyskrecję, a tu wyszło jakby na odwrót :-D. Ponoć przybytek nazywa się w stylu "Bocian i koledzy" czy jakoś tak. Hmm.... Ciekawe, ilu owych kolegów po tej akcji przestało zapobiegawczo telefony odbierać? ;-)
No ale jak mawia staropolskie przysłowie:
"Nie znasz dnia ani godziny,
gdy Ci podsłuch wsadzą w bliny"
Tak to niestety jest, jak towarzystwo z kręgów "Ą-Ę", zamiast pójść po kebaba na wynos - jak każdy normalny Polak - to łazi po różnych modnych, kulinarnych przybytkach i rzuca hajsem z zasiłku na lewo i prawo. Co? Sos czosnkowy w papę kłuje?
Ostatecznie, jeśli chce się zjeść pod dachem, można udać się do baru mlecznego.
Tanio, smacznie, ekskluzywnie. Jeśli nawet ktoś nas tam będzie podsłuchiwał, to jedynie tajna agentura wynajęta przez opiekę społeczną. Nimi jednak nie ma co się przejmować - to zazwyczaj emeryci, więc za dobrze nie słyszą.
A tak swoją drogą, to ciekawe co pocznie teraz właściciel restauracji.
Po takiej masowej "sesji nagraniowej", ekskluzywną klientelę - adwokatów, biznesmenów, celebrytki, celebrytów - chyba pożegna, bo niby restauracja miała zapewniać spokój i dyskrecję, a tu wyszło jakby na odwrót :-D. Ponoć przybytek nazywa się w stylu "Bocian i koledzy" czy jakoś tak. Hmm.... Ciekawe, ilu owych kolegów po tej akcji przestało zapobiegawczo telefony odbierać? ;-)
No ale jak mawia staropolskie przysłowie:
"Nie znasz dnia ani godziny,
gdy Ci podsłuch wsadzą w bliny"
Komentarze
Brak komentarzy...