Dynia. Co zrobić z tym badziewiem?
Nadciąga jesień, więc zaczyna się sezon na jakieś durnowate helołyny i oczywiście na dynie. Tak się składa, że brat niedawno przytargał od znajomych dwa takie baniaki (trzeci przytargała matka), a ich podstawową funkcją stało się zaleganie w mieszkaniu i zbieranie kurzu.
Warzywa tego nie darzę zbyt wielką sympatią (tffu! błłe!), ze względu na mdłe świństwa jakie się zwykło przez lata w mym domu - oraz u moich babć - z tego draństwa wygotowywać.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ktoś ze znajomych podrzucił mi przepis na leczo-bigos (bigoleczo?) z dyni. Po nieprzespanej nocy i spisaniu ostatniej woli, postanowiłem zaryzykować. Jak uwarzyć ową miksturę? Co będzie potrzebne?
Zacząłem od "obróbki" składników: najpierw posiekałem boczek, kapustę pekińską oraz sparzyłem, obrałem i pociąłem pomidory - cebulę zostawiłem sobie na koniec, aby nie robiła w kuchni za gaz łzawiący.
Później, przyszła kolej na dynię - miała około 8kg, więc niecała połowa wystarczyła mi na ten eksperyment. Używając łyżki pozbyłem się nasion, a następnie pociąłem dynię w grubsze paski i obrałem je ze skóry. Zostawiłem na moment dynię: posiekałem cebulę, do garnka wlałem nieco oleju i zacząłem ją podsmażać. Gdy cebula się zeszkliła, dorzuciłem boczek i wróciłem do obróbki dyni.
Dyniowe paski pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do durszlaka, a następnie sparzyłem je wrzącą wodą. Sukces!
Najgrubsze roboty miałem za sobą i zostało powrzucać to wszystko do gara.
Do smażącej się cebuli i boczku, dosypałem małą łyżeczkę mielonej słodkiej papryki, pół łyżeczki ostrej, łyżeczkę oregano, posiekane liście bazylii (akurat miałem świeżą) oraz szczyptę granulowanego czosnku. Całość zamieszałem i chwilę jeszcze smażyłem. Następnie, dorzuciłem posiekaną dynię i kapustę pekińską, a w kubku gorącej wody rozpuściłem kostkę rosołową (polecam jednak bulion wołowy) i wlałem do garnka.
Garnek lekko przykryłem i gotowałem co jakiś czas sprawdzając, czy dynia zmiękła. Gdy na dyni nie łamały się zęby, dorzuciłem posiekane pomidory i pocięte parówki. Teoretycznie powinna być posiekana, podsmażona kiełbasa, ale dałem to co miałem i też źle nie było (jednak parówki były porządnej jakości, a nie jakieś marketowe wynalazki). Dodałem też łyżkę koncentratu pomidorowego i odrobinę pieprzu: całość wymieszałem i gotowałem aż pomidory się rozpadły. Ów wynalazek raczej nie wymaga solenia, bo kostka rosołowa jest słona, jednak gdyby komuś brakło tu soli, można jej oczywiście dodać.
Koniec bajki :-)
Może wygląda groźnie, ale nie jest to skomplikowane danie: wystarczy "obrobić" najpierw wszystkie składniki, a potem na luzie wrzucać je po kolei do kotła. Nic wielkiego.
Czy smakowało?
Smakowało. I mówię to jako totalny antyfan dyni i jej przetworów. Rodzinie chyba też smakowało, bo garnek został już prawie opróżniony :-)
Warzywa tego nie darzę zbyt wielką sympatią (tffu! błłe!), ze względu na mdłe świństwa jakie się zwykło przez lata w mym domu - oraz u moich babć - z tego draństwa wygotowywać.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ktoś ze znajomych podrzucił mi przepis na leczo-bigos (bigoleczo?) z dyni. Po nieprzespanej nocy i spisaniu ostatniej woli, postanowiłem zaryzykować. Jak uwarzyć ową miksturę? Co będzie potrzebne?
- dynia
- boczek surowy wędzony - 35dkg
- kawałek kiełbasy (ja wykorzystałem 2 parówki)
- 2 cebule
- 3-4 pomidory
- kapusta pekińska
- kostka rosołowa lub kostka bulionu wołowego (lepsza!)
- łyżka koncentratu pomidorowego
- olej do smażenia
- papryka mielona: słodka i ostra
- bazylia
- oregano
- pieprz
- czosnek granulowany (choć można obyć się bez)
- brak bojaźni w sercu, gdy z nożem w ręku będziemy mocować się z dynią - uwaga na palce!
- smalec z myszy (żartowałem)
Zacząłem od "obróbki" składników: najpierw posiekałem boczek, kapustę pekińską oraz sparzyłem, obrałem i pociąłem pomidory - cebulę zostawiłem sobie na koniec, aby nie robiła w kuchni za gaz łzawiący.
Później, przyszła kolej na dynię - miała około 8kg, więc niecała połowa wystarczyła mi na ten eksperyment. Używając łyżki pozbyłem się nasion, a następnie pociąłem dynię w grubsze paski i obrałem je ze skóry. Zostawiłem na moment dynię: posiekałem cebulę, do garnka wlałem nieco oleju i zacząłem ją podsmażać. Gdy cebula się zeszkliła, dorzuciłem boczek i wróciłem do obróbki dyni.
Dyniowe paski pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do durszlaka, a następnie sparzyłem je wrzącą wodą. Sukces!
Najgrubsze roboty miałem za sobą i zostało powrzucać to wszystko do gara.
Do smażącej się cebuli i boczku, dosypałem małą łyżeczkę mielonej słodkiej papryki, pół łyżeczki ostrej, łyżeczkę oregano, posiekane liście bazylii (akurat miałem świeżą) oraz szczyptę granulowanego czosnku. Całość zamieszałem i chwilę jeszcze smażyłem. Następnie, dorzuciłem posiekaną dynię i kapustę pekińską, a w kubku gorącej wody rozpuściłem kostkę rosołową (polecam jednak bulion wołowy) i wlałem do garnka.
Garnek lekko przykryłem i gotowałem co jakiś czas sprawdzając, czy dynia zmiękła. Gdy na dyni nie łamały się zęby, dorzuciłem posiekane pomidory i pocięte parówki. Teoretycznie powinna być posiekana, podsmażona kiełbasa, ale dałem to co miałem i też źle nie było (jednak parówki były porządnej jakości, a nie jakieś marketowe wynalazki). Dodałem też łyżkę koncentratu pomidorowego i odrobinę pieprzu: całość wymieszałem i gotowałem aż pomidory się rozpadły. Ów wynalazek raczej nie wymaga solenia, bo kostka rosołowa jest słona, jednak gdyby komuś brakło tu soli, można jej oczywiście dodać.
Koniec bajki :-)
Może wygląda groźnie, ale nie jest to skomplikowane danie: wystarczy "obrobić" najpierw wszystkie składniki, a potem na luzie wrzucać je po kolei do kotła. Nic wielkiego.
Czy smakowało?
Smakowało. I mówię to jako totalny antyfan dyni i jej przetworów. Rodzinie chyba też smakowało, bo garnek został już prawie opróżniony :-)
Komentarze
Podpis: Gregorio
22-09-2014
Bigoleczo... Podoba mi sie kreatywnosc autora ! A danie wyglada apetycznie. :-)
I zapewniam że jest baaardzo zjadalne :-) Dziś zrobiłem kolejną porcję, bo trzeba było zagospodarować pozostałą połówkę dyni.
Podpis: Szaramelka
19-09-2014
To co widzimy na zdjęciach powyżej to "masa", jestem ciekawa czy autor pokaże też fotkę "rzeźby" ?
Wykluczone :D Ja wskazałem jedynie słuszny kierunek, a o efekty każdy musi postarać się sam :D