PGR na ścieżce rozwoju
Rysowanie rysowaniem, praca pracą, ale mój prywatny PGR też wymaga uwagi.
Przynajmniej od czasu do czasu :-)
Muchołówkę Halinę musiałem w marcu przesadzić do innego lokum i przy okazji pozbyć się sublokatorki w postaci paprotki, która jeszcze w styczniu miała zaledwie dwa małe listki, a na wiosnę przeistoczyła się w gigantyczny krzaczor. Ledwo Halinę wyplątałem z jej korzeni. Tak czy siak, moja muchołówka została przesiedlona i chyba dobrze jej w nowym miejscu, bo wypuszcza nowe listki. Jedynymi przykrymi akcentami są: mech, który niestety nie całkiem się przyjął i zżółkł tu i tam, oraz doniczka, która pod ciężarem mokrego podłoża zaczęła odkształcać się na boki. W przyszłym roku będzie do wymiany.
Organizacja przeprowadzek to jednak nie wszystko.
W tym roku postanowiłem zmodernizować swoją baterię obrony przeciwlotniczej i do zacnej kompanii dołączyła Janina. Konkretnie sarracenia Janina, zwana też kapturnicą. Generalnie jest dosyć kolorowa i wygląda jak dzbanecznik z włochatym "dekielkiem" nad liściem-rurką.
Co ciekawe, ten gatunek sarracenii ma być ponoć odporny na mrozy i wytrzymywać "upały" aż do -15 stopni. No ale nie ma co się dziwić: o ile muchołówka występuje w Karolinie Północnej czy na Florydzie, czyli w rejonach o raczej łagodnym klimacie, to już kapturnica pojawia się nawet na północy Kanady. Tropiki to zdecydowanie nie są :-)
Będę chyba musiał przemyśleć sprawę zimowania tych moich roślinek, bo o ile muchołówkę wystarczyło mi trzymać zimą przy lekko rozszczelnionym oknie i z dala od grzejników, to w przypadku kapturnicy może to nie być wystarczające. No ale martwić to się będę później :-)
Poniżej, kilka fotek mojej nowej roślinki.
Przynajmniej od czasu do czasu :-)
Muchołówkę Halinę musiałem w marcu przesadzić do innego lokum i przy okazji pozbyć się sublokatorki w postaci paprotki, która jeszcze w styczniu miała zaledwie dwa małe listki, a na wiosnę przeistoczyła się w gigantyczny krzaczor. Ledwo Halinę wyplątałem z jej korzeni. Tak czy siak, moja muchołówka została przesiedlona i chyba dobrze jej w nowym miejscu, bo wypuszcza nowe listki. Jedynymi przykrymi akcentami są: mech, który niestety nie całkiem się przyjął i zżółkł tu i tam, oraz doniczka, która pod ciężarem mokrego podłoża zaczęła odkształcać się na boki. W przyszłym roku będzie do wymiany.
Organizacja przeprowadzek to jednak nie wszystko.
W tym roku postanowiłem zmodernizować swoją baterię obrony przeciwlotniczej i do zacnej kompanii dołączyła Janina. Konkretnie sarracenia Janina, zwana też kapturnicą. Generalnie jest dosyć kolorowa i wygląda jak dzbanecznik z włochatym "dekielkiem" nad liściem-rurką.
Co ciekawe, ten gatunek sarracenii ma być ponoć odporny na mrozy i wytrzymywać "upały" aż do -15 stopni. No ale nie ma co się dziwić: o ile muchołówka występuje w Karolinie Północnej czy na Florydzie, czyli w rejonach o raczej łagodnym klimacie, to już kapturnica pojawia się nawet na północy Kanady. Tropiki to zdecydowanie nie są :-)
Będę chyba musiał przemyśleć sprawę zimowania tych moich roślinek, bo o ile muchołówkę wystarczyło mi trzymać zimą przy lekko rozszczelnionym oknie i z dala od grzejników, to w przypadku kapturnicy może to nie być wystarczające. No ale martwić to się będę później :-)
Poniżej, kilka fotek mojej nowej roślinki.
Komentarze
Brak komentarzy...