Ćwicz i nie kwicz
Jak mawiał poeta: rysunek ćwiczebny jest bardzo potrzebny.
Oprócz rysowania różnych głupot na potrzeby tej strony czy wykonywania projektów komercyjnych, staram się - o ile mi czas pozwala - mazać też "do szuflady". Nie ma co się oszukiwać: ćwiczenie swoich umiejętności - jakichkolwiek umiejętności by to nie dotyczyło - jest ważne i wiem to z własnego doświadczenia.
Rysowaniem różnych śmiesznostek zajmowałem się regularnie jeszcze w szkole zawodowej, ale tak już gdzieś w połowie technikum zaczęło to wygasać i jedynym moim kontaktem z rysunkiem był... rysunek techniczny. Koniec końców rzuciłem rysowanie na grubo ponad 15 lat.
Powrót do zabawowo-rysunkowego procederu był dosyć traumatyczny. Z przerażeniem zauważyłem, że to co wyłazi spod mojej ręki nie przypomina tego, co robiłem kiedyś. Niczego nie przypomina. Mogłem co prawda machnąć na kalce technicznej końcówkę wtryskiwacza w półprzekroju, ale starciłem całkowicie panowanie nad ołówkiem jeśli chodzi o frywolne bazgrolenie. Bez linijki, krzywika i kątownika nie szło absolutnie nic. Generalnie rzecz ujmując: nie tyle się zatrzymałem, co elegancko uwsteczniłem i trafiłem do punktu startu.
Jeśli więc rysujecie lub planujecie rozpocząć przygodę z rysunkiem, nie ma co się "szczypać", tylko zebrać w sobie i bazgrać do szuflady: dla nauki, dla sportu, dla przyjemności i po to, żeby "nie zardzewieć". I nie trzeba się przejmować że coś nam nie wyszło - tak ma być, a następnym razem będzie tylko lepiej. Nie ma się co jednak z góry napalać, że z marszu machniemy "opus magnum", bo później - gdy ku własnemu zdziwieniu stworzymy potwora - będziemy się tylko niepotrzebnie załamywać. Trzeba zacząć od szkicu, zadbać aby miał możliwie jak najmniej błędów, a później krok po kroku, wytrwale dokładac kolejne kreski. Jak mówi stara, dobra zasada: od ogółu do szczegółu. A później co? Rysunek do szuflady i powtórka.
Byle ten wózek pchać do przodu i wszystko będzie dobrze :-)
Oprócz rysowania różnych głupot na potrzeby tej strony czy wykonywania projektów komercyjnych, staram się - o ile mi czas pozwala - mazać też "do szuflady". Nie ma co się oszukiwać: ćwiczenie swoich umiejętności - jakichkolwiek umiejętności by to nie dotyczyło - jest ważne i wiem to z własnego doświadczenia.
Rysowaniem różnych śmiesznostek zajmowałem się regularnie jeszcze w szkole zawodowej, ale tak już gdzieś w połowie technikum zaczęło to wygasać i jedynym moim kontaktem z rysunkiem był... rysunek techniczny. Koniec końców rzuciłem rysowanie na grubo ponad 15 lat.
Powrót do zabawowo-rysunkowego procederu był dosyć traumatyczny. Z przerażeniem zauważyłem, że to co wyłazi spod mojej ręki nie przypomina tego, co robiłem kiedyś. Niczego nie przypomina. Mogłem co prawda machnąć na kalce technicznej końcówkę wtryskiwacza w półprzekroju, ale starciłem całkowicie panowanie nad ołówkiem jeśli chodzi o frywolne bazgrolenie. Bez linijki, krzywika i kątownika nie szło absolutnie nic. Generalnie rzecz ujmując: nie tyle się zatrzymałem, co elegancko uwsteczniłem i trafiłem do punktu startu.
Jeśli więc rysujecie lub planujecie rozpocząć przygodę z rysunkiem, nie ma co się "szczypać", tylko zebrać w sobie i bazgrać do szuflady: dla nauki, dla sportu, dla przyjemności i po to, żeby "nie zardzewieć". I nie trzeba się przejmować że coś nam nie wyszło - tak ma być, a następnym razem będzie tylko lepiej. Nie ma się co jednak z góry napalać, że z marszu machniemy "opus magnum", bo później - gdy ku własnemu zdziwieniu stworzymy potwora - będziemy się tylko niepotrzebnie załamywać. Trzeba zacząć od szkicu, zadbać aby miał możliwie jak najmniej błędów, a później krok po kroku, wytrwale dokładac kolejne kreski. Jak mówi stara, dobra zasada: od ogółu do szczegółu. A później co? Rysunek do szuflady i powtórka.
Byle ten wózek pchać do przodu i wszystko będzie dobrze :-)
Komentarze
Podpis: Beri
08-07-2018
Jako emerytowany technokrata wiem, że dopiero na starość człowiek odkrywa w sobie skłonności do czegoś co nie wymaga "linijki i kątownika". Wszyscy wiedzą że na starość przychodzą do głowy głupoty, u mnie trzeci "szkic" wyzwolił następujące:
Patrząc w stronę szklanej główki, wtyczek wyznał do żarówki.
Och przepiękna, jasna Pani, nasze szczęście jest „do bani”.
Mimo ,że mam aż dwa bolce,zawsze sprawne do wkładania
Ty masz tylko piękny gwincik i brak dziurek do wtykana…
Bardzo celne spostrzeżenie, zgadza się. Ostatni rysunek miał właśnie przedstawiać parę, którą teoretycznie coś łączy, ale z pewnych względów jest im jednak nie po drodze. Brawo :-)