Zew do rury
W mojej mieścinie na początku weekendu odbyła się cudna, plenerowa impreza.
Ileż było po niej atrakcji!
Impreza wprawdzie odbywała się na drugim końcu miasta, ale jak zwykle w niczym to nie przeszkadzało szalonej zabawie obywateli tam, gdzie akurat nie było służb porządkowych, czyli z dala od miejsca owej imprezy. Najpierw w uliczce obok jacyś młodzi gniewni zaczęli się tłuc, glanować i ganiać. Później - widocznie bitwa była zwycięska - odbyły się gromadne pieśni, których tęskne dźwięki przesuwały się stopniowo w dal i powoli cichły.
Jakiś czas póżniej - niejako w filane - cudna i jakże efektowna salwa tłuczonych butelek.
Następnego dnia rano, entuzjaści sztuki nowoczesnej i wszelkiej maści "performensów", mogli podziwiać piękne, dorodne pawie, wylegujące się to tu to tam na chodnikach.
Ech, umie się miejski kolektyw bawić, oj umie :-)
Ileż było po niej atrakcji!
Impreza wprawdzie odbywała się na drugim końcu miasta, ale jak zwykle w niczym to nie przeszkadzało szalonej zabawie obywateli tam, gdzie akurat nie było służb porządkowych, czyli z dala od miejsca owej imprezy. Najpierw w uliczce obok jacyś młodzi gniewni zaczęli się tłuc, glanować i ganiać. Później - widocznie bitwa była zwycięska - odbyły się gromadne pieśni, których tęskne dźwięki przesuwały się stopniowo w dal i powoli cichły.
Jakiś czas póżniej - niejako w filane - cudna i jakże efektowna salwa tłuczonych butelek.
Następnego dnia rano, entuzjaści sztuki nowoczesnej i wszelkiej maści "performensów", mogli podziwiać piękne, dorodne pawie, wylegujące się to tu to tam na chodnikach.
Ech, umie się miejski kolektyw bawić, oj umie :-)
Komentarze
Brak komentarzy...